Ja ćwiczę Karate Shotokan już 4 rok i już nie wyobrażam sobie żebym tego nie robiła. Ktoś może powiedzieć "neofita"czy "młoda ,jak przyjdzie proza życia to powie inaczej." ale ja umieram jak siedzę teraz bezczynnie bo skręciłam nogę. Zamykam oczy i wyobrażam sobie jak robie kata, analizuję ruchy itp. ale to nie to samo jak na treningu "czujesz krew".
Moja historia zaczęła się w 6 klasie szkoły podstawowej kiedy to chodziłam na zajęcia przez pół roku i...skończyło się. Wtedy na tamtym etapie zabrakło kogoś kto by mnie do tego zachęcił, powiedział "dziecko warto chodź na to".Minęło kolejnych parę lat, wyginęły dinozaury, a ja podrosłam zmieniłam swoje postrzeganie świata i zyskałam wiarę we własne możliwości.Zaczęłam powoli myśleć o przyszłości, maturze i innych planach podboju świata kiedy moja mama (w latach młodości nadzieja polskiego judo ale pojawienie się mojego taty na horyzoncie pokrzyżowały te plany
) chciała znaleźć sobie jakieś hobby więc przystąpiła do sekcji Karate Shotokan wraz z moim o 11 lat młodszym bratem, po 2 zajęciach ja także zaczęłam chodzić i...zakochałam sie w tej formie.Okazało się,ze jest to ta sama sekcja do której trafiłam jako mała dziewczynka, więc tak od ponad 3 lat trenuję niby mało ale wkładam w to całe swoje serce. Trenujemy rodzinnie (tylko taty brakuje) i to też w pewien sposób nas łączy ( teraz nie mieszkam w domu bo studiuję i trenuję na AZS-ie a rodzinka u siebie). Ostatnio myślałam czy nie spróbować może Kung-Fu ( kumpel trenuje i chce żebym wpadła na treningi), ale na razie nie będę łapać wielu srok za ogon i skupie sie na wyleczeniu mojej kontuzji.
Gdzieś na początku było wspomniane o filozofii i muszę przyznać ,że właśnie w sekcji , w której zaczynałam( i do której od czasu do czasu zaglądam) jest trochę o filozofii, czasem nawet dyskutujemy na pewne tematy.
Tak moja historia trochę się rozpisałam, mam nadzieję ,że wybaczycie
P.S.
Co nieco wiem też o judo, od mojej Rodzicielki, która na mnie przypominała sobie czasy młodości ^_^