Obawiałem się tego że film będzie nieco propagandowy, ale raczej taki nie jest - pokazuje bardzo realistycznie jak mogło to wszystko wyglądać tzn. jak mogła wyglądać masakra. Nie dysponuje ultra szczegółową wiedzą na temat tego co działo się w Nankinie ale raczej przedstawiony obraz nie jest przekłamany. Warto podkreślić że zamysł reżysera aby nakręcić ten film w "czarno-białych" barwach jest jak najbardziej udany, dzięki temu film jeszcze mocniej w nas uderza.
Żaden, ale to żaden komercyjny film nie jest realistyczny/ukazujący prawdę itp., a chyba najgorszą kategorię stanowią właśnie filmy historyczno-wojenne. Raz - że trzeba przyjąć jakąś perspektywę co samo w sobie jest subiektywne, dwa - jest to film akcji więc musi być nakręcony w "atrakcyjny" dla widza sposób - wybuchy, eksplozje, walki, a nawet zażynanie przeciwnika musi być na swój sposób atrakcyjne. Kumuluje się różne emocjonalne elementy żeby widz nie zasnął przed ekranem chociaż w rzeczywistości tak to nie wyglądało. Trochę tak jak z tym filmem o powstańcach i Craigiem Davidem.
Ostatnimi czasy jestem strasznie wyczulona na takie zabiegi manipulacyjne i chociaż tego filmu akurat nie oglądałam to już sam fakt że jest "czarno-biały" deprecjonuje go w moich oczach. Historyczny "czarno-biały" film i od razu nasuwa się skojarzenie z materiałem dokumentalno-archiwalnym, czyli czymś wiarygodnym, bo nakręconym w danym momencie historycznym. A taka sugestia ze strony filmowców jest mało fajna. Oczywiście niemal każdy film jest naszpikowany manipulacyjnymi sztuczkami, ale w filmach historycznych jest o tyle niebezpieczne, że widz idzie do kina ze świadomością, że to co zobaczy wydarzyło się naprawdę/jest oparte na faktach.
Nie oglądałam filmu i nie wiem jakie czy są tam jakieś konkretne "przekłamania", ale faktem też jest, że Chińczycy (podobnie jak Japończycy) lubią interpretować historię na swoją korzyść. Przykładowo - szacuje się, że w trakcie wojny było 50-200 tys. comfort women, czyli kobiet zmuszanych do prostytucji na rzecz japońskiej armii. Chińczycy wysuwają jednak hipotezę, że takich kobiet było 350-450 tys. przy czym co najmniej połowę stanowiły Chinki. Tak samo jest w sprawie ofiar Nankinu - Japończycy naginają liczbę w dół, Chińczycy w górę, ale prawda pewnie leży gdzieś pośrodku.