Isoroku Yamamoto

Wszystko co związane z historią Japonii

Isoroku Yamamoto

Postautor: Kelly » 06 lipca 2007, 11:32 - pt

Szczerze powiedziawszy nie wiem, co o nim sądzić. wielbiony przez podwładnych, czy jednak był tak wielkim admirałem, jak to sie przypuszcza? Otóż mam trochę przewrotne zdanie: Yamamoto był wielkim strategiem, ale taktykiem, takim sobie. Potrafił doskonale przewidywać sprawy rozwoju strategii morskiej, co owocowało rozbudową floty lotniskowców, miał także właściwą opinię na temat wojny. Jednakże bezpośrednio przez niego kierowane bitwy jakoś nie zakończyły się wielkimi zwycięstwami. Rzecz jasna, Pearl Harbour to było zwycięstwo, lecz samo taktyczne zaplanowanie ataku to raczej nie sprawa Yamamoty, za to pewnie pomysł był jego. Natomiast bitwa o Midway to było szereg bezsensownych zdarzeń, chociażby rozproszenie sił własnych. Przecież Japończycy chcieli wymusić na US Navy bitwę, skoro zaś tak, właśnie nie należało dzielić floty, lecz ją skupić.
Kelly
Straż Przyboczna
 
Posty: 583
Rejestracja: 04 października 2004, 13:07 - pn
Lokalizacja: Wrocław


Postautor: kicek » 06 lipca 2007, 12:24 - pt

Moim zdaniem akurat w bitwie pod Midway nastapilo cos co mozna nazwac przesytem. Japonczycy mieli za duzo okretow. Kochali sie w wielkosci i ilosci. Jednaknajwazniejszy blad polegal na zalozeniach. Oni zakladali ze lotniskowce amerykanskie sa w Pearl, ze wrog na 100% nic o nich nie wie. Do tego jeszcze uwazali ze wrog nabieze sie znow na ten sam manewr co poprzednio. Jak cos poszlo nie tak to byli zgubieni przez brak umiejetnosci improwizacji. Yamamoto nie byl zadnym wyjatkiem reagowal jak typowy Japonczyk. Klaeka lotniskowcow po prostu go zamurowala nie wiedzial co zrobic i...... wycofal sie majac nienaruszone pozostale sily.
kicek
Awatar użytkownika
kicek
 
Posty: 666
Rejestracja: 07 września 2006, 17:35 - czw
Lokalizacja: warszawa

Re: Isoroku Yamamoto

Postautor: Neo » 06 lipca 2007, 14:12 - pt

Kelly pisze:Rzecz jasna, Pearl Harbour to było zwycięstwo, lecz samo taktyczne zaplanowanie ataku to raczej nie sprawa Yamamoty, za to pewnie pomysł był jego.

Jak na ironię pomysł podsunęli sami Amerykanie bo przecież inspiracją dla Yamamoto był wynik manewrów US Navy które wykazały podatność Pearl na tego typu atak :P
Kelly pisze:Natomiast bitwa o Midway to było szereg bezsensownych zdarzeń, chociażby rozproszenie sił własnych. Przecież Japończycy chcieli wymusić na US Navy bitwę, skoro zaś tak, właśnie nie należało dzielić floty, lecz ją skupić.

To akurat był efekt braku informacji o położeniu przeciwnika, generalnie zawiodło rozpoznanie i na dobrą sprawę losy bitwy rozstrzygnęły się na długo przed jej rozpoczęciem a szkoda :cry: ciekawe jaki był by dziś świat jak by wtedy amerykanie dostali w dupę? :-D
Awatar użytkownika
Neo
 
Posty: 71
Rejestracja: 14 maja 2007, 19:11 - pn
Lokalizacja: Bydgoszcz

Postautor: kicek » 06 lipca 2007, 14:29 - pt

Inspiracja dla Japonczykow do ataku lotniczego na Pearl byl brytyjski atak samolotow na Tarent i praktycznie unieruchomienie wloskiej floty. Yamamoto byl nimzachwycony. Ja jednak nadal uwazam ze powodem kleski Japonczykow pod Midway byl ich brak zdolnosci improwizacyjnych
kicek
Awatar użytkownika
kicek
 
Posty: 666
Rejestracja: 07 września 2006, 17:35 - czw
Lokalizacja: warszawa

Postautor: Kelly » 06 lipca 2007, 14:33 - pt

Do tematu bitwy pod Midway zapraszam do załozonego specjalnie topicu, natomiast Pearl Harbour pewnie miało wiele odniesień np. atak angielski na Tarent. Niemniej, czy ten atak oznaczał, ze Yamamoto był wielkim dowódcą? Pewnie był wielkim strategiem, człowiekiem, który znakomicie nadawałby się na kogoś, kto starował rozwojem marynarki, ale czy dowodził bezpośrednio. Raczej widziałbym bardziej tam admirała Tanakę, admirała Mikawę, czy admirała Yamaguchi.
Kelly
Straż Przyboczna
 
Posty: 583
Rejestracja: 04 października 2004, 13:07 - pn
Lokalizacja: Wrocław

Postautor: kicek » 06 lipca 2007, 14:42 - pt

Fakt odbieglismy od tematu. taktykiem chyba mocnym nie byl. Yamaguhi to byl dobry zawodnik. On mogl byc ramieniem Yamamoto, a pozniej jego nastepca. Mikawa to jednak taktyk mniejszego formatu. Specjalista od mniejszych jednostek i szybkich rajdow. Tanaka raczej tez nie dorastal Yamamguchiemu. Ciekawe jakie teraz mialby IQ, mysle ze bardzo wysokie.
Yamamoto faworyzowal Hosogaye ktory dal ciala w czasie bitwy przy wyspach komandorskich. Jego nastepcy go zdymisjonowali. Najgorsze dla Japonczykow byly dwuletnie okresy dowodcze po ktorych nastepowala zmiana nawet jak facet byl mistrzem w swoim fachu
kicek
Awatar użytkownika
kicek
 
Posty: 666
Rejestracja: 07 września 2006, 17:35 - czw
Lokalizacja: warszawa

Postautor: Neo » 06 lipca 2007, 16:12 - pt

kicek pisze: Najgorsze dla Japonczykow byly dwuletnie okresy dowodcze po ktorych nastepowala zmiana nawet jak facet byl mistrzem w swoim fachu

No to fakt choć ta rotacja miała też dobrą stronę bowiem zapobiegało to wyhodowaniu sobie udzielnych książąt w stylu Daglasa Mc Artura który w pewnym momencie zupełnie się urwał Amerykanom ze smyczy
Awatar użytkownika
Neo
 
Posty: 71
Rejestracja: 14 maja 2007, 19:11 - pn
Lokalizacja: Bydgoszcz

Postautor: kicek » 07 lipca 2007, 00:32 - sob

To tez racja ale np taki Mikawa czy Tanaka po dwoch latach dowodzenia zreszta pelnych sukcesow odeszli na dwa lata na lad i juz nie wzieli czynnego udzialu w walkach
kicek
Awatar użytkownika
kicek
 
Posty: 666
Rejestracja: 07 września 2006, 17:35 - czw
Lokalizacja: warszawa

Postautor: Kelly » 09 lipca 2007, 10:29 - pn

Rzeczywiście to przymusowe przeniesienie na ląd psuło wiele oraz pozbawiało Jponię najzdolniejszych dowódców. Narzekali na to nie tylko admirałowie, ale słynny komandor Hara w książce "Dowódca niszczyciela" zdrowo obrugiwał ów bezsensowny system.

Co do admirałów, którzy mieli sukcesy, typu Mikawa i Tanaka odniesione na lżejszych klasach okrętów. Oczywiście prawda, ze nie wiadomo, jak poradziliby sobie dowodząc lotniskowcami oraz większymi zgrupowaniami. Po stronie amerykańskiej mamy takiego Halseya, który był uważany za dobrego dowódcę małych zgrupowań, lecz uważano, ze nie daje sobie rady z większymi skupiskami okrętów. Oraz mieliśmy Spruance'a, który pod Midway dowodził dwoma lotniskowcami, przedtem natomiast był wyłącznie dowódcą krążowników. Kto wie, czy Mikawa i Tanaka nie mogliby być następcami Yamamoty. Obydwaj wykazywali się doskonałą znajomością morskiego rzemiosła, chociaż przyznaję, obydwaj nie mieli doświadczenia lotniczego, jak Yamamoto i Yamaguchi.

Jeszcze Yamamoto. Zastanawiam się, czy Yamamoto, który był hazardzistą, po prostu nie załamał się nieco po nieudanym ataku na Midway, tak jak gracz po wielkiej przegranej. Jednakże ten fakt, zresztą wspominany przez Kicka, dowodzi, że nie był on wielkim wodzem. Odnoszę bowiem wrażenie, ze właśnie podczas takich trudnych momentów wychodzą najlepsze rzeczy tych, których nazywamy wielkimi wodzami.
Kelly
Straż Przyboczna
 
Posty: 583
Rejestracja: 04 października 2004, 13:07 - pn
Lokalizacja: Wrocław

Postautor: kicek » 09 lipca 2007, 14:30 - pn

Moze nie tyle sie zalamal o ile docenil kontre przeciwnika. Na swoj sposob byl czlowiekiem ktory nie wierzyl w koncowy sukces. Zawsze powtarzal i ostrzegal przed potega USA. Mial racje ale troche mu to przeszkadzalo w realnym spojrzeniu . Byl amerykofobem choc nigdy sie do tego nie przyznal.
Dalsze jego plany mialy podobny rozmach ale zaczynalo juz brakowac srodkow i wyszkolonych marynarzy i pilotow.
kicek
Awatar użytkownika
kicek
 
Posty: 666
Rejestracja: 07 września 2006, 17:35 - czw
Lokalizacja: warszawa

Postautor: Neo » 09 lipca 2007, 19:18 - pn

Nie zgodził bym się z tą amerykanofobią Yamamoty to raczej była frustracja z powodu nonszalancji kierownictwa wojskowego które berefleksyjnie pchało kraj do wojny nie zważając na uwarunkowania gospodarcze, może i Yamamoto nie był dobrym taktykiem ale za to w odróżnieniu od sporej części admiralicji umiał patrzeć strategicznie i wybiegać myślą na przód inni tylko parli do walnej bitwy na morzu (syndrom Cuszimy) nie mając planu B na wypadek gdyby wróg nie zechciał grzecznie skapitulować - przecież Japonia nie miała wystarczających środków do inwazji na kontynent amerykański

Może po prosto Yamamoto był na swój sposób pacyfistą :P
Awatar użytkownika
Neo
 
Posty: 71
Rejestracja: 14 maja 2007, 19:11 - pn
Lokalizacja: Bydgoszcz

Postautor: kicek » 10 lipca 2007, 00:00 - wt

Pacyfista wtedy raczej by sie nie uchowal , natomiast byl jednym z nielicznych ktorzy wiedzieli ze jak zaczna wojne to obudza lwa. i tak sie stalo. Natomiast strateg z niego byl swietny ale taktyk? Wlasciwie Kelly ma racje co dowodzil osobiscie to Japonczycy dostali lomot. Cos w tym bylo.
kicek
Awatar użytkownika
kicek
 
Posty: 666
Rejestracja: 07 września 2006, 17:35 - czw
Lokalizacja: warszawa


Wróć do Japonia kiedyś

cron